piątek, 29 stycznia 2010

...sposób na faceta...

Jednym z moich postanowień noworocznych... Do licha, miało ich nie być, ale cóż, życie wymusza czasem zmianę... Otóż postanowiłam, że przestanę, a przynajmniej POSTARAM SIĘ nie gotować w kółko tego samego. I cóż, czasem mi się udaje.

R. nie spodziewał się nawet, co z niespodzianka czeka go dzisiaj w domu. Bo ja, ja miałam potworną ochotę na wątróbkę. Ale R., on nienawidzi wątróbki, może za mocne słowo "nienawidzi", nie przepada, na jej widok krzywi się, wywraca oczami. Tak było i dziś. Ale tylko do... pierwszego kęsa.  Dzisiejsza powaliła go na kolana ;)

Niestety, nie pamiętam, gdzie znalazłam przepis, na jakim to blogu było, więc W ZASADZIE bazowałam na przepisie ze strony foody. pl [http://www.kulinaria.foody.pl/strony/1/i/136.php?re_id=501&id=&table=&submit2=1&word=w%B1tr%F3bka], w zasadzie - bo dokonałam nieznacznych zmian. Poniżej zatem moja wersja.

Wątróbka z żurawinami

50 dkg wątróbek drobiowych
25 dkg suszonej żurawiny
1/4 cebuli
ocet balsamiczny
tymianek
łyżka soku żurawinowego
odrobina miodu
szczypta imbiru

Najlepiej danie pichcić na dwóch patelniach: na większej podsmażyć wątróbki [obtoczone uprzednio mąką, potem w trakcie smażenia przyprawione tymiankiem]. Na drugiej zaś na oliwie podsmażyć cebulę, dodać do niej żurawinę, ocet balsamiczny, miód, imbir oraz sok żurawinowy.

Gdy tak sobie wszystko dochodzi do stanu spożywalności, ja na dużym talerzu układam sałatę lodową, polewam dressingiem [w równych proporcjach miód, ocet balsamiczny i oliwa].

Teraz pozostaje tylko do wątróbek dodać żurawinę et consortes, pozwolić, niech towarzystwo chwilę się "poprzenika" smakami i wykładamy na sałatę. Et voila!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz